wtorek, 17 listopada 2015

Introligatorskie warsztaty w Krakowie



Ostatnio odwiedziłam Kraków. Byłam odrobinę zalękniona strasznym smogiem, ale bardziej podekscytowana spędzeniem soboty i niedzieli w karmelickiej piwnicy, ucząc się podstaw introligatorstwa. Organizatorem warsztatów był oczywiście kochany Kaligraf, a naszym Mistrzem introligatorskim Jan Grochocki (gorąco zachęcam do odwiedzenia strony jego pracowni i podziwiania!).

Marzenie o byciu introligatorem urodziło się w mojej głowie, kiedy jako mała dziewczynka przeczytałam Atramentowe serce i zapragnęłam być jak Mo. Szybko porzuciłam tę myśl na rzecz stania się filozofo - astronomem. Pomysłów było jeszcze kilka i wciąż nie wiem, jak to się stało, że wylądowałam na Politechnice. Introligatorstwo jednak wciąż kłębiło mi się gdzieś z tyłu głowy, a odkąd odkryłam, jaką przyjemność sprawia mi przycinanie, składanie, sklejanie, dotykanie - samo obcowanie z papierem, wiedziałam, że muszę zobaczyć, jak to się robi "po Bożemu". 

Warsztaty rozpoczęły się krótkim zwiedzaniem zbiorów bibliotecznych Klasztoru Karmelitów na Piasku. Później zamknęliśmy się w piwnicy, by w skupieniu pracować. Każdy z nas, pod (czasem bardziej, czasem mniej) czujnym okiem Jana, wykonał notes w sztywnym pokrowcu. Nie było to łatwe zadanie, ale - co bardzo piękne - wszyscy pomagaliśmy sobie, jak tylko potrafiliśmy najlepiej. Takie spotkania zawsze niosą za sobą dużą dawkę ludzkiej życzliwości. Podobno nikt nie jest zadowolony ze swej pierwszej zszytej książki, najważniejsze, że dokładnie poznaliśmy podstawowe tajniki sztuki introligatorskiej, na bazie których każdy może się doskonalić w zaciszu swojego domu. 

Ręce Jody w trakcie klejenia zeszytu.

I najważniejsze -  efekt końcowy!