Miało być szaleństwo, więc darłam, ciapałam, gięłam, cięłam i kropiłam. A wyszło jak zwykle... czyli delikatnie i oszczędnie. I dietetycznie, bo czekoladę sama zjadłam. Dodałam tylko listek mięty.
A to wszystko przez sobotnie śniadanie z panem Sentio naleśniki z czekoladą i malinami. Według mnie najpyszniejsze połączenie na świecie. K. nie mógł się wypowiedzieć, bo miał pełną buzię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz