poniedziałek, 29 grudnia 2014

O tym, co Pan Sentio dostał na urodziny

Raz w roku zdarza się taki dzień, w którym Pan Sentio obchodzi rocznicę swych urodzin. Ostatnio padło na pewien jeszcze jesienny poniedziałek. Pan Sentio to miłośnik prezentów praktycznych, natomiast Jo Da to postać znana z podarunków zupełnie niepotrzebnych, w które jednak włożone jest całe serce. Zatem Pan Sentio, jak się już pewnie domyślacie, dostaje na urodziny dwa prezenty - jeden, który cieszy jego samego i drugi, który cieszy mnie. W tym roku padło na szampon do brody, aby mógł dbać o swój drwalozarost (bo to w końcu mężczyzna z krwi i kości) oraz to, nikomu niepotrzebne coś:






To książka, która została przeze mnie totalnie przeobrażona. Otwiera się tylko na jednej stronie. A w środku:


oraz życzenia prosto z serca.  Ten chłopiec to prześliczny stempel Mo, którego pokolorowałam kredkami akwarelowymi. Użyłam też tuszy Distress, farb i mgiełek z 13arts.




wtorek, 11 listopada 2014

O lesie rzeczy

A właściwie o silva rerum, które niedawno zrobiłam jako prezent dla pewnego gentlemana. Sylwy to takie "domowe Biblie" spisywane niegdyś przez każdego szanującego się szlachcica. Trafiały do nich rodzinne historie, próbki twórczości poetyckiej, wzmianki o tym, co działo się wówczas na świecie i w kręgu rodziny, drzewa genealogiczne, refleksje na temat życia tudzież przepisy kulinarne, przechowywano w nich także pamiątki (bileciki, pukle włosów). 




piątek, 1 sierpnia 2014

Maliny w czekoladzie

Miało być szaleństwo, więc darłam, ciapałam, gięłam, cięłam i kropiłam. A wyszło jak zwykle... czyli delikatnie i oszczędnie. I dietetycznie, bo czekoladę sama zjadłam. Dodałam tylko listek mięty.






A to wszystko przez sobotnie śniadanie z panem Sentio naleśniki z czekoladą i malinami. Według mnie najpyszniejsze połączenie na świecie. K. nie mógł się wypowiedzieć, bo miał pełną buzię.

czwartek, 31 lipca 2014

Jak ptaszek w klatce


Tak mi go żal. Ćwierka sobie żałośnie na moim biurku, a ja nawet nie mam kluczyka, żeby go uwolnić. 





Zaniosę go chociaż na ptaszne wyzwanie Projektu Wagi Ciężkiej.

piątek, 25 lipca 2014

Letnie przepiśniki

W lipcu na moim biurku wykluły się dwa przepiśniki, tu na zdjęciach w pełnym letnim słońcu. 

Pierwszy, bardzo smaczny, energetyczny. Dla mnie również bardziej odważny, bo nie często sięgam po tak mocne kolory. 




Drugi, retro - romantyczny, z mosiężnymi imbryczkami na okładce, bindowany od góry, po obu stronach związywany kuchenną wstążką w kratkę.




Tak się składa, że do dziś Na Strychu trwa wyzwanie przepiśnikowe. Więc szybko, szybko, szybko, żeby jeszcze zdążyć, zgłaszam na niego moje dwa lipcowe notesy.


Użyłam w nich produktów ze Strychu, między innymi przepysznych papierów, które wprost się proszą, by zrobić z nich przepiśnik: Baking Stripe, Love Pie, Recipe Card oraz kolekcji Świeżo Malowane. Zbindowałam je Cinchem ze Strychu.









Prosto

Ostatnio podczas buszowania na pewnym starym strychu znalazłam plik pożółkłych czystych kartek o specyficznej fakturze.Jednym słowem: idealne. W wyniku tego odkrycia popełniłam trzy notesy.

Pierwszy z nich to prezent dla znajomego, który niedługo uda się w podróż do Norwegii. Sporo pisze, a swój zeszyt lubi mieć zawsze przy sobie. Dlatego notes musiał być bardzo prosty, bez zbędnych ozdób, które mogłyby zgubić się gdzieś na szlaku. Dlatego powstało coś maksymalnie oszczędnego.




Tak wygląda z tyłu:


Po wręczeniu dziennika został mi pewien niedosyt. Szybko wzięłam więc do rączek papier, nożyczki i tusz i jednej nocy stworzyłam dwa bliźniacze notatniki. Rzadko zdarza mi się stworzyć dwie podobne prace, ale nie mogłam się zdecydować na kolor. Poza tym, gdy występują w parze, mają w sobie coś uroczego. Przez szykujące się do odlotu motylki są totalnie niepraktyczne - takie lubię najbardziej.













Do zrobienia notesu wykorzystałam UHKowe motyle oraz stempel Lemonade. W tle Świeżo Malowane z Galerii Papieru. 

czwartek, 24 lipca 2014

Nieślubna kartka ślubna



Bo czasem po prostu jest tak, że przymykasz oczy...

rach - ciach
plum
pacpac
chszzchrrr
haszhasz
trrrr wrrrr
pac
czykczyk

 ...i powoli  je otwierasz. Przed Tobą leży gotowa kartka, której jeszcze przed chwilą tu nie było. Patrzysz zdziwiona i właśnie wtedy w tył głowy nieśmiało uderza Cię myśl: "ale... ale to miało być na ślub". 
Lecz nic to. Udajesz nowoczesną, przecież tak miało być, wcale Cię nie poniosło. A jeśli komuś się nie podoba, to po prostu się nie zna. No bo kto powiedział, że kartka ślubna koniecznie musi być ślubna?



Robię się duża. Czas nosić sukienki. Czas kupić tusz do rzęs. Czas założyć bloga.