wtorek, 4 września 2018

4,44



Trochę się śpieszę, chcę być szybciej w pracy. Schodzę pod rondo razem z gromadką innych, w pośpiechu całkiem podobnych do mnie. On nas zaczepia. Każdego po kolei. Pyta o jedzenie, ale nikt z nas się nie zatrzymuję. Odruchowo kręcę głową, przyspieszam. Nie dziś.

Jestem już kilkadziesiąt kroków dalej, gdy w twarz uderza mnie myśl. Gdzie jest człowiek?

Zawracam, wbiegam po schodach na górę. Na co ma ochotę?

Kupuję mu czosnek, kilka pomidorów, dwie cebule. To wszystko kosztuje mnie 4,44. 

Zawrotna cena człowieczeństwa.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz