środa, 22 lipca 2015

Wigry, Wigry, Wigry!

Ostatnio ręka Jody ciągle poplamiona atramentem. Co prawda owe plamy znikają podczas intensywnego mycia włosów, ale bardzo szybko powstają nowe. Od Letniej Szkoły Kaligrafii i Iluminacji ani dnia bez linijki!

Całe dnie spędzone w skryptorium wśród murów pokamedulskiego klasztoru w Wigrach, godziny kaligrafowania, malutkie filiżanki z zieloną herbatą, tańce regencyjne, najpyszniejsze pierogi z gorącymi malinami, ważne rozmowy i mądre słowa, a przede wszystkim cudnie zakręceni ludzie z najlepszymi tutorami - Nibme i Grzegorzem - na czele. Tak pokrótce można opisać ostatni tydzień. To znamienne - każdy z uczestników warsztatów miał w sobie to coś, co tworzyło fenomenalny klimat. Bo przecież nie można być do końca normalnym, by w letni, wakacyjny tydzień, zamiast cieszyć się pięknem Wigier, pisać literki!

Podpis na oknie mojego eremu. Wykonany dnia drugiego.
Oczywiście, zaczęłyśmy (bo miałyśmy bardzo dziewczyńską grupę) od najtrudniejszego, więc nie bez powodu najbardziej efekciarskiego, copperplate'a (kursywa angielska) oraz gotyckiej fraktury. Droga była długa, kręta i skalista (jak widać na zdjęciu powyżej). Co ważne, warsztaty nie polegały jedynie na ćwiczeniach we własnym zeszycie - pod koniec tygodnia odbył się wernisaż, na którym każdy z uczestników mógł przedstawić swoje prace. Myślę, że dawało mi to bardzo dużo motywacji, poczucie, że cały czas do czegoś zmierzam, pobudzało kreatywność. Niestety, dziś moich końcowych prac tu nie pokażę - ruszyły w świat, a na zdjęcia musimy jeszcze trochę poczekać.

Dobrej nocy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz