Otwieram papierowe pudełko, w którym skrzętnie je przechowuję i nie potrafię oderwać od nich oczu. Lubię te ich podłużne kształty i fragmenty wzorów, które na tak małych powierzchniach nabierają zupełnie nowych znaczeń. Przekładam je w palcach i szukam w pamięci arkuszy, z których powstały. Zaskakują mnie. Czasem pod moimi powiekami dobudowuję do nich zupełnie nowe motywy. Czasem coś dorysowuję. A potem układam je bardzo ostrożnie na bazie, działam z aptekarską dokładnością. Przesuwam delikatnie, szukając najlepszej kompozycji kształtów i kolorów. Docinam i drę. Trwa to zbyt długo. A gdy w końcu czuję, że to jet to, radośnie zakrywam kolaż warstwą farb, motylków, gazy, tagów, zdjęć, kwiatów i innych detali, by tylko nie było go widać.
O, jak tu:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz